Niedziela wieczór. Mieszkańcy osiedla nad Tugą przy ulicy Lawendowej i Fiołkowej kładą się spać, jutro rano do pracy. Niestety, około godziny 23:00 zaczynają się problemy z ciśnieniem wody w kranie – o 23:30 wszyscy, którzy wyjrzeli przez okno wiedzą już dlaczego. Za domami, przy ulicy Tczewskiej, utworzyło się krystalicznie czyste jezioro. Chlorowana woda z Wodociągu Żuławskiego tryska z podziemi, zupełnie jak w Krynicy Górskiej. Szybki telefon do Centralnego Wodociągu Żuławskiego i pracownicy (już o godzinie 1:00!) badają sprawę. Sytuacja opanowana, można by pomyśleć, jednak nie tym razem.
Awarie się zdarzają, fachowcy wyrwani z wodociągowej dyżurki, już za chwil kilka zadbają o ład i porządek. Jednak Ci, którzy nie do końca wierzą w nowoczesne, europejskie standardy oferowane przez spółki zaopatrujące nas w media, nie poszli dzisiaj spać. Czuwają. I słusznie – okazało się bowiem, że „fachowcy” po wstępnej inspekcji odjechali, a Śniardwy powoli przekształca się w Bajkał. Woda, małymi skokami, zaczyna okrążać budynki (starodawnym wzorcem postawione na niewielkim terpie). O 6 rano domy z Lawendowej stoją już na wyspie. Straż nadal czuwa, rozkładając bezsilnie ręce i grzejąc pompy na wypadek „ataku” powodzi na budynki. Piwnica dużej kamienicy tzw. „Internatu” na Tczewskiej już zgromadziła zapas wody pitnej na następny rok.
Na miejsce, na żółtych sygnałach, przyjeżdża kawaleria; wyspana, poranna zmiana fachmanów z CWŻ, przyjechała niebieskim busem na miejsce, niczym Sobieski pod Wiedeń. Zamiast lanc husarskich, w dłoni klucz do zaworów, tylko zaworów znaleźć nie mogą.
Ciężki sprzęt wezwany na miejsce, zaczyna zdzierać chodniczek utwardzony przez jedną z zamieszkałych na Lawendowej ofiar powodzi. Na szczęście, ofiara ta nie śpi, wskazuje fachmanom zawór, który znajduje się kilka metrów dalej, nieco ukryty w trawie. Klucz załatwia sprawę powodzi w 3 minuty i tylko powodzianie, strażacy i policjanci, którzy również byli wezwani na miejsce, zadają sobie pytanie – dlaczego te 3 minuty zbawienia nie nadeszły 6 godzin wcześniej?
Późniejsza akcja przebiega już wzorcowo. Ciężki sprzęt już jest, więc kopie dziurę. Wiedzą gdzie kopać, bo półtora roku wcześniej lało się w tym samym miejscu. Fachowcy nabierają doświadczenia. Za kolejne półtora roku akcja przebiegnie już dużo sprawniej – pomyślał naiwnie redaktor tego tekstu. Za wodę wylaną do żuławskich rowów zapłacimy my wszyscy.
sienkiewiczowski tekst boniedaj ale jeno rura prasła jakoby ze szpicruty wyprasnął… dobre dobre nie najgorsze zaliż ci w niedowierzaniu brnąłem iż tekst o awarii rurociągu z taką atencją czytać będę… 😉